niedziela, 3 lipca 2011

Kelnerowanie i zalana stolica !?

W przeciągu ostatnich 3 tygodniu trwały moje poszukiwania pracy 'idealnej'. Wciąż one zresztą trwają jak dotychczas miałam 5 interviews i 2 próby pracy. Mnóstwo kasy wydane na te pieprzone rozmowy i tak wielka blada dupa.Pierwsza praca u turasa :D  Ale tylko raz tam poszłam i więcej nie wróciłam, jak również praca w restauracji w której byłam dwa razy i próbowałam swoich zdolności kelnerskich. Jak na razie tylko kilka stłuczonych szklanek i piwo wylane na klienta. Ale wciąż w siebie wierze choć w nieodpowiednim momencie dano szanse mi tej pracy jako, że sezon jest już rozpoczęty i panuje istny szał. Good luck Maria :D nie wiem w ogóle czy jeszcze po mnie zadzwonią. Ale nie poddaję się jeszcze, wierze że się nauczę. Chociaż ten cały system wygląda na bardzo skomplikowany. Wszystko idzie przez komputer i system nie dopuszcza żadnych błędów. Jak mi się zdarzy błąd to sama za to muszę płacić. Wczoraj kosztowało mnie to 40 koron. Na szczęście tylko pomyłka z ciastem. Wczoraj był mój drugi dzień próbny tam i pech chciał, że była wielka ulewa. Zalało nam dół restauracji, ludu pełno, prądu brak. A jak już mówiłam wszystko działa w jakimś systemie który potrzebuje prądu do działania. Także jedna wielka katastrofa, ludzie nawet nie mogli zapłacić za swoje zamówienia. Do tego Maria musiała pływać w tej piwnicy aby uratować krzesła, nie mogła dostać się do domu bo pociągi w ogóle nie jeździły ! Autobusy tak samo. Totalna paranoja ! Na szczęście Katrin uratowała mi życie bo inaczej musiałabym spędzić noc na dworcu. Rano wciąż pociągi nie kursowały bo wszystko tu działa w jakimś kolejnym chorym systemie gdzie go piorun potraktował. I wielkie wielkie zamieszanie ogarneło Kopenhagę. Takiego czegoś to moje oczy jeszcze nie widziały ! Do domu dostałam się dwoma autobusami gdzie podróż zabrała mi około 2 godziny (normalnie pociąg jedzie pół) ale autobus zahacza wszystkie możliwe przystanki i wioski. Także witaj wielki świecie ! Takim właśnie akcentem zakończył mi się któryś tydzień moich jak na razie beznadziejnych wakacji.

1 komentarz:

  1. Tam padał deszcz. W Warszawie trochę związkowcy po ulicach chodzili i już słyszałam w radiu jakie to wielkie problemy stworzyło miastu.
    Wierzę w Ciebie i Twoje umiejętności kelnerskie. Ja ostatnio w pracy wydałam kobiecie 28 zł za dużo i była afera (sprzedaje kwiaty) :)

    OdpowiedzUsuń