wtorek, 12 lipca 2011

niedziela, 3 lipca 2011

Kelnerowanie i zalana stolica !?

W przeciągu ostatnich 3 tygodniu trwały moje poszukiwania pracy 'idealnej'. Wciąż one zresztą trwają jak dotychczas miałam 5 interviews i 2 próby pracy. Mnóstwo kasy wydane na te pieprzone rozmowy i tak wielka blada dupa.Pierwsza praca u turasa :D  Ale tylko raz tam poszłam i więcej nie wróciłam, jak również praca w restauracji w której byłam dwa razy i próbowałam swoich zdolności kelnerskich. Jak na razie tylko kilka stłuczonych szklanek i piwo wylane na klienta. Ale wciąż w siebie wierze choć w nieodpowiednim momencie dano szanse mi tej pracy jako, że sezon jest już rozpoczęty i panuje istny szał. Good luck Maria :D nie wiem w ogóle czy jeszcze po mnie zadzwonią. Ale nie poddaję się jeszcze, wierze że się nauczę. Chociaż ten cały system wygląda na bardzo skomplikowany. Wszystko idzie przez komputer i system nie dopuszcza żadnych błędów. Jak mi się zdarzy błąd to sama za to muszę płacić. Wczoraj kosztowało mnie to 40 koron. Na szczęście tylko pomyłka z ciastem. Wczoraj był mój drugi dzień próbny tam i pech chciał, że była wielka ulewa. Zalało nam dół restauracji, ludu pełno, prądu brak. A jak już mówiłam wszystko działa w jakimś systemie który potrzebuje prądu do działania. Także jedna wielka katastrofa, ludzie nawet nie mogli zapłacić za swoje zamówienia. Do tego Maria musiała pływać w tej piwnicy aby uratować krzesła, nie mogła dostać się do domu bo pociągi w ogóle nie jeździły ! Autobusy tak samo. Totalna paranoja ! Na szczęście Katrin uratowała mi życie bo inaczej musiałabym spędzić noc na dworcu. Rano wciąż pociągi nie kursowały bo wszystko tu działa w jakimś kolejnym chorym systemie gdzie go piorun potraktował. I wielkie wielkie zamieszanie ogarneło Kopenhagę. Takiego czegoś to moje oczy jeszcze nie widziały ! Do domu dostałam się dwoma autobusami gdzie podróż zabrała mi około 2 godziny (normalnie pociąg jedzie pół) ale autobus zahacza wszystkie możliwe przystanki i wioski. Także witaj wielki świecie ! Takim właśnie akcentem zakończył mi się któryś tydzień moich jak na razie beznadziejnych wakacji.

czwartek, 16 czerwca 2011

Waaaakację !

Już od niecałego tygodnia mam wakacje, które zaczeły się tak:
                             Z Julie która właśnie wróciła z swojej kilku miesięcznej podróży po świecie.
Super się dogadywałyśmy i mam nadzieję,że się spotkamy po tym jak wróci ona z US.
                                      Początek imprezy, mam tylko zdjęcia z początku bo potem było ciemno i pełno ludzi i wszystkiego.
                                  A to karnawał w Kopenhadze, parada była suuuper !
                                                Dwie estonki i Maria
                                                 


Także w piątek było impreza dla naszego roku w silo, gdzie było fajnie potem w sobotę impreza z CS która była jeszcze super ale niestety nie mam żadnych zdjęć z niej. A za to w niedzielę karnawał gdzie poznałam również paru fajnych ludzi a w tym Brazylijczyka z Rio i może kiedyś zobaczę prawdziwy karnawał tam...kto to wie...Podczas tego karnawału czekam sobie na właśnie tego Mauricja i słyszę polaków gadających a że byłam po piwie to miałam więcej odwagi i zagadałam do nich. Zawsze chcę gadać do polaków ale się wstydzę, no ale z tym ram mi się udało. Co prawda 5 dorosłych facetów co nie zmienia faktu że pogadać warto było ponieważ dostałam propozycję wyjazdu do polski z nimi zaraz po karnawale ale niestety stwierdziłam,że zostanę na obczyźnie jeszcze trochę ponieważ przez ostatnie 2 tygodnie zostawiłam 70 CV.  Całe Roskilde obdarzyłam moimi CV i trochę ich pozostawiałam w Kopenhadze. Mam pracę w rowerowni w Kopenhadze ale to jest bardzo mała liczba godzin i czekam na jakiś telefon.
Dziś byłam na interview o pracę w fast foodzie która jest 5 minut od mojego domu i jutro idę tam na próbę. Facet bardzo miły i w ogóle wszystko wygląda super ale facet jest turkiem no a podobno z nimi nigdy nie wiadomo. Ale też nie wolno wszystkich wrzucać do jednego worka. Zobaczymy jutro na moimi dniu próbnym !

piątek, 3 czerwca 2011

Mój pech !

Nie pisałam dawno nic bo nie miałam na to siły mimo tego,że większość czasu spędzam przed kompem ostatnio. Byłam w Polsce i było nawet fajnie. Ale mój wyjazd z Polski był beznadziejny ponieważ spóźniłam się na odprawę i mogłam tylko wsiąść do samolotu z bagażem podręcznym w którym nic nie było oprócz aparatu i czekoladek. Przełożyłam jeszcze szybko papierosy dla hosta i to wszystko co ze sobą do Danii przywiozłam ! Zaryczana weszłam na pokład aż komuś zrobiło się mnie żal i takim sposobem poznałam parę starszych polaków którzy zabrali mnie ze sobą do Kopenhagi. Szczęście w nieszczęściu, przynajmniej zaoszczędziłam na biletach. Jeszcze kilka dni przed moim wyjazdem do Danii, utopiłam swój telefon także straciłam wszystkie swoje numery. Wszystko. Wróciłam do tego dziwnego kraju z taką załamkom. Strasznie dziwnie mi było ale znów staram się jakoś siebie odnaleźć.
A mój bagaż właśnie się wiezie do Danii przez jakiegoś polaka do którego zagadałam przez polonia.dk

Te wakacje zapowiadają się bez żadnej konkretnej zapowiedzi. Nie wprawiało by mnie to w taką depresję gdyby nie otoczenie ludzi którzy mówią mi co będą robić przez swoje wakacje. Chcę pracować a potem gdzieś pojechać ale to nie takie łatwe. Dostałam jedną pracę w sklepie rowerowym ale nie dają dużo godzin pracy i jak nie będzie ruchu będę odsyłana do domu.

cdn...

niedziela, 8 maja 2011

dużo tego

A więc tak, nie pisałam nic ponieważ byłam bardzo zła na tą całą dziwną Danie. Miałyśmy z Matyldą ogromnego pecha podczas jej pobytu. Najpierw biedna Matylda z Kopenhagi do Roskilde przeszła z buty, potem nasz couch surfer okazał się beznadziejny a na koniec każda z nas dostała mandat na 400 zł. Także miałam załamanie nerwowe po tym całym weekendzie. Ale teraz jak na to patrzę to było naprawdę super.

                                           Zmęczona Matylda po ciężkiej podróży do Marii.
                                           Dostać mandat czy nie?
                                          Panowie Grajkowie.
                                            Też lubię groszek.
                                           Prawie jak Gdańsk.
                                           Dzięki niej powstała Zealandia.
                                        Każdemu królowi stawiają tutaj pomnik.(Btw. czy ktoś wie jak obrócić te               zdjęcie?)
                                            Mała Syrenka, odpoczywa sobie po podróży do Chin.

Wracając do mojego załamania nerwowego to przeszło o no po tym jak niespodziewanie wyszło spotkanie z  Kamile. Kolesia poznałam jakiś rok temu przez internet i od czasu do czasu gadaliśmy a jakiś miesiąc temu stwierdziliśmy, że zostaniemy skajpowymi przyjaciółmi i chyba ze 2 razy gadaliśmy przez skypa na webcamach. Poczym z jakiś tydzień temu on mi napisał, że będzie w Kopenhadze, ja myślałam, że on sobie jaja robi więc w ogóle mu w to nie wierzyłam. Nie przyszło mi naprawdę do głowy, że on sobie nie żartuję.
W czwartek bo mojej pięknej kolacji z moją nawiedzoną hostką wchodzę na facebooka no i Kamil do mnie piszę, że jest w Kopenhadze. Znów sobie myślę, że mi wkręca a on zaczyna mi duńskimi literkami zarzucać i naprawdę mówi, że w niej jest. Nie wiedziałam co myśleć, w końcu zadecydowałam jechać na wariata do Kopenhagi, pożyczyłam bilet od hosta (musiałam przed 12 go zwrócić bo przez ten tydzień mieszkam z hostką a host mieszka w jej biurze a na rano biletu do pracy potrzebował). Przyjechałam do tej Kopenhagi i umówiłam się z nim koło mcdonlada, czekałam jakieś 15 minut na niego i już czuła się wrobiona, myślałam, że naprawdę mnie wkręcił. Po czym zjawiła się jego osoba. Przyjechali rowerami po mnie i dostałam piękny różowy rowerek. Ale słuchacie tego co teraz wam napiszę !  Dostałam prawię pracę w Kopenhadze w wypożyczalni rowerów na wakacje, po przyjeździe z Polski muszę tylko wstawić się na dzień próbny. A Kamil i jego ekipa właśnie wypożyczyli rowery ze sklepu w którym ja na 80 % będę pracować ! To jeszcze nie koniec, pojechaliśmy do ich couch surfera i on okazał się chłopakiem u którego ja z Matyldą mogłyśmy też skorzystać z kanapy ale wybrałam naszego zjebanego hosta. Czy to wszystko nie jest dziwne ? Życie jest niesamowite. Spotkałam się z ekipą Kamila, przyjechali oni stopem z Polski przez Amsterdam do Danii. Bardzo fajni ludzie, tylko niestety nie dane nam było dużo czasu bo musiałam oddać hostowi ten głupi bilet.
Ale wieczór zalicza się do wieczorów super udanych, dzięki któremu udało mi się naładować akumulatory na życie w tym ciężkim jak kilo gwoździ kraju :D
Wczoraj za to moje jedno z host dzieci miało bierzmowanie to jest tutaj takie coś jak u nas pierwsza komunia. Ale najśmieszniejszy jest ten fakt, że do kościoła mogło przyjść tylko 8 osób z rodziny. Świętowanie tego dnia odbyło się w restauracji i nawet fajnie było. Siedziałam koło takiego fajnego anglika, super koleś szkoda, że ma tylko żonę i 2 dzieci. Zmyłam się wcześniej ponieważ przez okno restauracji zobaczyłam siedzącą Alę i oczywiście do niej wybiegłam i zostawiłam całą moją rodzinkę. Tego dnia było zaplanowane,że idziemy się uczyć do egzaminów z Łukaszem więc spotkaliśmy się z nim w moim host domku ale oczywiście z nauki nic nie wyszło. Trza się zebrać do nauki Maria !
Jak opuszczałam restaurację to host dał mi bilet i mówi have fun. Więc jak już Ala była w Roskilde to stwierdziłyśmy, że po naszej 'nauce' jedziemy do Kopenhagi gdzieś. Maria znalazła jakiś bar który obchodził 3 urodziny więc stwierdziłyśmy, że tam jedziemy. Bar okazał się barem dla gejów i wyobraźcie sobie reakcję jak Maria zapytała ludzi o bar Jolene. Byłyśmy tak chwilę, wypiłyśmy piwo i ukradłyśmy trochę lizaków a potem pojechaliśmy do jakiegoś innego. Już nie gejowskiego. A dziś zaplanowałyśmy, że robimy piknik w Roskilde więc muszę lecieć i zacząć coś przygotowywać.

ZA 5 DNI POLSKA !

wtorek, 26 kwietnia 2011

Wolne, wolne i po wolnym.

Zatytułowałam tak posta, ponieważ nie mogę nazwać tego co tu było świętami.
Dziś rozpoczęła się szara rzeczywistość, cały dom posprzątany a zaraz przychodzi Łukasz i siadamy do statystyki. Jak zaliczę ten semestr w pierwszym terminie  to będzie cud. Jest tyle ciekawszych rzeczy od marketingu przecież.

Wczoraj na zakończenie mojej przerwy świątecznej spotkałam się z Ianem. Znaczy to on bardziej spotkał się ze mną bo on był pomysłodawcą dnia. Zapytał się czy nie chcę jechać z nim i jego kolegą na ryby. Jednym mankamentem tego wyjazdy było to,że musiałam zgodzić się poczuć wiatr we włosach na jego motorze. Obiecał mi,że przeżyję ten wyjazd i tak właśnie się stało. JESTEM ŻYWA !!
Całe życie przefrunęło mi przed oczami ale warto było i tak jak warto. Poza tym w drodze powrotnej nie było już tak strasznie.
Popatrzcie na te zdjęcia i zrozumiecie czemu warto było narażać własne życie (chociaż nie byłam świadoma,że dla takiego celu je narażam)

Zdjęcia zostały ukradzione z jakiś stron internetowych ponieważ jechałam w nieświadomości i nawet nie przyszło mi do głowy aby na ryby zabrać aparat. A jeżeli chodzi o ryby to obyło się bez nich bo jakoś Maria im szczęścia nie przyniosła. Co prawda skończyło się na tym, że Kristian (kolega Iana) kupił sobie małą rybkę do swojego akwarium więc aż takiej tragedii nie ma. A dzień oczywiście zakończył popisem kulinarny Iana. On potrafi zrobić coś z niczego. Uwielbiam jego kuchnię a niestety wszystko w boczki idzie. Ach.

A teraz tylko czekam kiedy Matylda u mnie zawita !

niedziela, 24 kwietnia 2011

Wielkanoc.

Nie czuję jej zupełnie, oprócz tego że mam wolne od tygodnia.
W piątek próbowałam robić statystyki z Łukaszem ale coś słabo nam szło. Przegadaliśmy większość czasu a potem spotkałam się z Niną i spędziłyśmy wieczór w super pubie, który nazywa się Gimle. Wróciłam do domu o 2 w nocy a już o 8 byłam na nogach bo jechałam do tej stajni pomóc. Bardzo miła atmosfera tam panuję, pomogłam trochę ale nie chciało mi się jeździć. Potem złapałam pięknego stopa do samego Roskilde, goście specjalnie wjechali ze mną do miasta. W maju mają zamiar odwiedzić Polskie, w ogóle spotkałam wiele ludzi którzy chcą odwiedzać Polskie i wiele ludzi których już w niej było. I każdy mówi do mnie ale tanio jest w Twoim kraju. No tak w porównaniu do tego ile tutaj wszystko kosztuję to Polska jest dla nich rajem. Niech tylko spróbują w tym raju żyć, to od razu okaże się że w porównaniu do zarobków to nic nie jest taniego w Polsce.
Host powiedział do mnie,że jak chce to mogę zaprosić kogoś na kolację, bo jego każdy kogoś zaprasza. A, że w sobotę byłam umówiona z Bjerke na rowery to w zamian tego zaprosiłam go na kolację. Chciałam Iana zaprosić ale on był w pracy. Miała mieszane uczucia co do Bjerke bo tylko raz się z nim spotkałam i poszliśmy na dłuuugi spacer. Poznałam go też przez CS a teraz Ian ma w planie rozwinąć działanie CS a naszym małym Roskilde. Naszym ? Hmm...lubię Roskilde ale nie wiem czy mogę je określić mianem mojego miasta ;)
Wracając do tej kolacji to się trochę stresowałam bo nie wiedziałam jak to będzie. Nie mam wcale dobrych kontaktów z tą rodzinką, z dzieciakami wcale nie gadam. I potem jeszcze myślałam sobie, że powinnam zaprosić może Łukasza bo to też Polak i może będzie ciekawiej niż Bjerka którego wcale nie znam. Ale było już pozamiatane i było bardzo fajnie. Dziewczyny go zagadały, pomogliśmy przy przygotowywaniu kolacji, graliśmy w kalambury. Potem gadaliśmy i tak minął sobotni wieczór.
Muszę napisać, że bardzo się cieszę z tego że nie mieszkam już u tamtej poprzedniej rodzinki. Moje życie tutaj jest o wiele ciekawsze i jeszcze teraz mam konie kiedy tylko chcę. Także tylko żyć pełną parą i nic więcej nie potrzeba.

Ogłaszam wszem i wobec, że Matylda właśnie rozpoczyna swoją autostopową podróż do Marii. Przyjedzie w okolicy czwartku-piątku najprawdopodobniej. W sobotę rano jedziemy do Kopenhagi i tam spotkamy się z Rune, który oprowadzi nas po tym pięknym mieście i użyczy nam swojej kanapy. CS jest wspaniały.

Także życzę wszystkim smacznego jajka i czego tam sobie jeszcze życzycie !

piątek, 22 kwietnia 2011

brak

Od poniedziałku zaczęła się przerwa świąteczna. Pojechałam do tej stajni, liczyłam na jakąś małą stajenkę, na nic specjalnego. Ale to co zobaczyłam przypomniało mi,że znajduję się w Danii a nie w Polsce ;D
2 duże halę, ok 50 koni, step machine i wiele innych gadżetów. Okazało się,że znajduję się w stajni dresażowej.
Nie widziała w jednym miejscu tylu pięknych koni. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie. Mogę tam spędzać wolne i chwile i w dodatku nie muszę płacić za jazdy więc jest bardzo spoko.

Ostatnio jedno z moich host dzieciaków miała chrzest, było małe zamieszanie ale wcale nie takie duże. Jakieś 13 osób na lunchu. Pojechałam z nimi do kościoła, jestem już przyzwyczajona do widoków kobiety za ołtarzem. Ale jak to widzę to wciąż budzą się we mnie jakieś mieszane uczucia. Nie wiem, dziwnie jak mi kobieta za ołtarzem stoi.
Na całą ceremonie przyjechała również ich poprzednia au pair. Filipinka i mówiła mi same dobre rzeczy na temat tej rodzinki. Więc teraz nie boję się powiedzieć,że trafiłam na dobrą rodzinkę. Co prawda może w okres nie trafiłam ale zawsze coś. Poza tym usłyszałam od swoje host mamy komplementy, chwaliła mnie do innych ludzi. Hahaha. Jeszcze moja ex-host mama z Irlandii napisała,że teraz szukają au pair i że ciężko im znaleźć kogoś tak dobrego jak ja ;-) Może ktoś chce być z Was au pair w Irlandzkiej rodzinnie od końca maja do września. Rodzinka spoko ale teraz mają dwójkę dzieci i w tym jedną w maju będzie miała 5 miesięcy ale jak ktoś chętny to mogę dać namiary.

Co tu jeszcze napisać. A wiem, ostatnio spędziłam 3 dni na czytaniu dwóch blogów na które natrafiłam przez przypadek i nie omieszkam ich tutaj 'zareklamować'
http://andzia-i-nieborak.blog.onet.pl/ naprawdę polecam tego bloga, czyta się to jak 'dobrą' książkę. Trzymam kciuku za Andzię, jest ona niesamowitą osobistością. A tutaj kolejny link do bloga nasyconego niesamowitą miłością matczyną: http://www.kochamylaure.pl/
I taka mała dygresja na temat mojego bloga. Mimo tego,że spędzam wiele godzin przed komputerem to bardzo ciężko zamieścić mi tutaj jakiegoś posta. A Pani Emilka mimo tego,że walczy ciężko każdego dnia o życie swojego dziecka to ma jeszcze czas na pisanie. Dzięki temu też wiele dobrego się wydarzyło w jej życiu i dużo zawdzięcza temu blogowi. Ale ja jak jestem zmęczona to nawet nie myślę o pisaniu tutaj czegokolwiek. Co prawda ja sobie tutaj wiodę niebiańskie życie, nie muszę się o nic martwić i poza tym mojego bloga nie można porównywać. W każdym bądź razie polecam do czytania i może ktoś w jakiś sposób może pomóc. Wiem, że blog jest tłumaczony w wersji angielskiej także może pokażcie go swoim host rodziną a ja sama coś postaram się wykombinować tutaj w Danii.
To jest żałosne, że rodzice chorych dzieci nie mogą liczyć na pomoc własnego państwa. Tutaj w Danii nawet stałe aparaty dla dzieci są refundowane. Coraz częściej przychodzi mi ta myśl,że do Polski nie ma co wracać.
Będę tutaj wiodła godniejsze a przede wszystkim spokojniejsze życie jako sprzątaczka niż robiąc coś bardziej ambitnego w Polsce. Zauważyłam też tendencję tego, że Polacy nie przyznają się Polakami w miejscach publicznych. Byłam raz z wujkiem w sklepie i kazał mi przestać mówić po polsku. Zupełnie tego nie rozumiem...

niedziela, 17 kwietnia 2011

Dawno nic nie pisałam. Tydzień temu dowiedziałam się,że moja rodzinka się rozwodzi. Moja hostka się od nas wyprowadziła. Ach ci Duńczycy...także teraz mieszkam z ojcem i dziećmi. Jest spoko, lubię mojego hosta. Wole z nim mieszkać niż z nią. Co prawda musimy jakoś to przeorganizować bo są duże braki w lodówce etc. Tam gdzie problemy tam i Maria. Będę przyglądała się temu jak dwoje obcych dla mnie ludzi się rozwodzi. Mieszkałam już z trzema host rodzinami plus do tego mam swoją rodzinę. Nie długo zostanę specem od rodzin. W ogóle stwierdziłam,że mogę być koordynatorem operek. Jak jakaś operka będzie miała problem może do mnie dzwonić. Bycie operką jest śmieszne. Stwierdziłam, że mogę założyć też agancję au pair ponieważ wysyłam moją siostrę i Kasię do Irlandii. Będą tam summer au pair. Mam nadzieję,że ich rodziny w trakcie nie postanowią się rozwieść ;-) Raczej ich rodzinki są spoko, dla jednej rok temu robiłam babysittingi.

Załapałam doła ostatnio, zaczęłam tęsknić za domem czy co. Nie wiem sama ale dziś już się lepiej czuję. Miałam spędzić ten weekend z Ianem w Szwecji ale jakoś coś mi mówiło, że nie mam jechać. Powiedziałam mu dzień przed, że nie mogę. Z jednej strony bardzo chciałam jechać a z jednej strony nie wiem. Dziwne to było. Za to z nudów wpadłam na super pomysł. Tęsknie za końmi a tutaj jest ich mnóstwo i tak sobie myślę,że na pewno gdzieś mogę jeździć za free. I wiecie co w okolicy 20 km ( około 30 minut transportem miejskim) jest około 20 stajni! Więc Maria wysłała do nich wszystkich maila,że szuka jazdy za pracę i tak o to znalazłam jedną profesjonalną stajnię gdzie będę pomagać i za to jeździć ! Jadę tam już jutro. Mogę się tutaj dużo nauczyć jeżeli chodzi o konie. Polsce wiele brakuję do Danii.
Nawet napisałam mojej ex-hostce, że nudzę się w weekendy i chętnie do nich przyjadę i pomogę ale widocznie nie chce mnie widzieć. Nie to nie, znalazłam sobie lepszą opcję ale też jest niedaleko tego miejsca gdzie wcześniej mieszkałam więc pewnie one się znają.

W zeszłym tygodniu zaczęłam kurs duńskiego. Na 14 osób jest 5 polaków, Polacy są wszędzie ;) Mamy fajnego nauczyciela i mam nadzieję,że teraz ruszę z tym dziwnym językiem do przodu.
W poprzednim poście pisałam o show. Pojechaliśmy tam w 5 i tylko jedna osoba- Ian, rozumiała duński więc było zabawnie. Fajnie zobaczyć jak to wszystko wygląda tam, zupełnie inaczej niż w telewizji.  Jeszcze fajniej było by rozumieć Pana Włodzireja który cały czas rozbawiał publiczność. Ludzie się cały czas śmieli.
Dostaliśmy darmowe piwo a potem przez 3 h nie mogliśmy się ruszać z miejsca. Bardzo mądre to było.

Nie wiem co jeszcze pisać, to na tyle. Zostały mi jeszcze jakieś łącznie 2 tygodnie szkoły, Polska a potem egzaminy. Nie jestem do nich zupełnie przygotowana. Jak je zdam to będzie cud a jeżeli nie zdam to i tak w Danii zostaję. Do Polski na razie nie mam po co wracać. Ale miejmy nadzieję,że tutaj w Danii cuda się też zdarzają.
Na zakończenie napiszę coś co zaobserwowałam tutaj a mianowicie Duńczycy są bardzo egoistyczni i wszystko kręci się w okół pieniędzy i tego jak najłatwiej pozbyć się problemy. Ale i tak ich lubię.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Weekendy.


Wczoraj dostałam propozycję mieszkania w centrum Kopenhagi i trochę lepszej pracy. Ale zrezygnowałam z tego ale może w przyszłości będę mogła robić jakieś babysittingi dla tej kobiety i jej przyjaciół.  Stwierdziłam,że jestem w dobrej sytuacji i nie chce zmian jak na razie. A na dodatek mój host tata powiedział ,że załatwi dla mnie taka kartę na wszystkie zony (czyli połowę zelandii) gdzie będę mogła podróżować za darmo w weekendy i wieczorami. On używa tego do pracy ale jak on nie będzie potrzebował to bez problemu ja mogę z tego skorzystać. Uradowało mnie to bo to oznacza,że mogę jeździć do Kopenhagi kiedy chce. A na dodatek powiem jeszcze że bilet w dwie strony ode mnie kosztuje ok 55 zł (mieszkam tylko 20 minut drogi pociągiem od Kopenhagi).Także zaoszczędzę trochę.
I co najważniejsze dostałam mój CPR numer co mi daję normalne życie w Danii. Dzięki temu mogę zacząć kurs duńskiego i wiele innych rzeczy będzie mi dane.
W sobotę poszłam posprzątać jej biuro, potem spotkałam się z Ianem. Pojechaliśmy do przystani, on na rolkach ja na rowerze. Mam normalny rower w końcu! On jest morsem i jeździ tam często aby popływać sobie. Ale wiecie co jest najbardziej krępujące tutaj dla mnie wśród tych morsów,że oni normalnie kąpią się nago.
 Ian specjalnie wziął spodenki bo powiedziałam,że nie mam ochoty oglądać go nago. Mnóstwo ludzi dookoła, dzieci i wszystko. A Ci sobie normalnie paradują jak Adam i Ewa. Tutaj oni sobie żyją totalnie na lajcie. Niczym się zupełnie nie przejmują, rozwiązują problemy bardzo łatwo. Nikt z duńczyków się nie przemęcza.
Potem pojechaliśmy do niego na kolację, zrobiliśmy ją razem a ja jeszcze zrobiłam ciasto dla Amerykańskiej pary którą Ian gościł na noc. Rozmawiałam z nimi chwilę, bardzo mili i smakowało im moje ciasto. Dziś on gości dziewczynę z Estonii i też zostałam zaproszona na kolację razem z nimi. Także jestem pewna,że dzisiejszy wieczór będzie udany. Bardzo cieszę się,że go poznałam, dzięki temu moje życie tutaj jest ciekawsze. On jest harcerzem i jego drużyna ma dwa domy harcerskie w Szwecji i zaproponował mi,że za dwa tygodnie mogę z nimi pojechać tam i pomóc w przygotowaniach na sezon.Także jak wszystko pójdzie dobrze to pojadę może do Szwecji, hehe.
Moja hostka zabukowałam mi bilety na show w Kopenhadze, które będzie w czwartek. Tutaj macie link do tego co będę oglądać:







Jadę tam z Hafdis, Alicją, Ianem i jeszcze jakąś jego koleżanką. Także będziemy mieli dwóch tłumaczów duńskich ;-) Ten język jest bardzo bardzo dziwny.

Macie tutaj zdjęcia:


Ian, człowiek którego poznałam na CS


piątek, 25 marca 2011

CS i inne sprawy.

Kilka dni temu napisałam piękną notkę ale usuneła mi się. Fuck !
Joanno jeszcze się potrafie zapowietrzać tak ja oni. Ale chcę się tego nauczyć ;-)
Na chwilę obecną jeszcze nie istnieję w Danii bo wciąż czekam na mój CPR. Ale jak dostanę to zaraz lęcę do szkoły duńskiej i zaczynam moją prawdziwą przygodę z tym językiem.
Dzięki Ianowi (chłopak którego poznałam przez CS) odkryłam ładną cześć Roskilde. Wybiorę się tam jeszcze i porobię zdjęcia. Poszliśmy na długi spacer a potem zaprosił mnie do siebie i zrobił dobrą kolację. Wczoraj zresztą też poszliśmy na spacer. Czuję wielką różnicę między mną a duńską mentalnością.
Mam tutaj wiele czasu dla siebie i na naukę również. Muszę zacząć się uczyć wkońcu.
Dziś jadę na weekend do Kopenhagii do Alicjii. Jej hostka powiedziała,że nawet zapłaci za moje bilety. Sytuacja finansowa nie jest u mnie fajna ale dam radę.
Byłam dwa razy sprzątać w biurze mojej hostki. Około 4 godzin mi to zajeło i jakiś gościu pochwaił mnie do mojej hostki,że dobrze posprzątałam jego biuro. Poczułam się normalnie doceniona.
Zaczynam czuć,że żyję. Dania staję się coraz piękniejsza, czuć definitywnie wiosne !

środa, 9 marca 2011

Powoli do przodu...

Na początek załączam zdjęcia mojej kochanego collegu :D
Także atmosfera tutaj sprzyja nauce ;)

Mieszkam już z nową rodzinką. Wydają się spoko, najważniejsze że mam dużo czasu dla siebie. Będę musiała gotować 3 razy w tygodniu co jest małym problemem ponieważ nie mam żadnego doświadczenia w gotowaniu ale dam radę. Jak już tyle zrobiłam to muszę dalej walczyć tutaj na obcej ziemii. Szczerze to nie przypuszczałam że będzie aż tak ciężko. Byłam naiwna ale teraz czuję się silniejsza.
Nie wiem czemu ale już 4 osobą piszę do mnie na facebooku z pytaniem o studiach  Roskilde. Prawda jest taka jeżeli ma się wystarczająco pieniędzy aby studiować tutaj to polecam studiowanie a jeżeli się myśli że się znajdzie prace i jakoś to będzie to odradzam. Lepiej zostać w Polsce i cieszyć się młodością a nie rwać się z motyką na słońce tak jak ja to zrobiłam. Szaleć w Polsce w jakiś normalnym mieście studencki. Ale jeżeli chodzi to o życie studenckie to nie można narzekać jest co robić. Byłam na dwóch imprezach i było bardzo pozytywnie mimio tego,że w tym czasie byłam bezdomna. Macie zdjęcia:

                                     Kocham Alicję !

I jeszcze muszę powiedzieć,że do końca mojego życia nie dopłacę się Ivonie. Ona pomogła mi we wszystkich i też ją za to uwielbiam ! Naprawdę mam tu ludzi na których mogę liczyć ale ja już nie chce żadnych zmian. Chce aby było tak jak jest teraz. Od mają mam już 5 razy zmieniałam swój pokój. Mam już dość wieszania tych samych zdjęć po raz kolejny.

wtorek, 1 marca 2011

Znowu na walizkach

 Powiedziałam moje hostce,że się wyprowadzam. Zrozumiała to. Takie jest życie. W piątek mnie już tu nie będzie, w piatek jest impreza a w sobote przeprowadzam się do jakiejś psycholożki. Będę mieszkała w Rosklide i pracowała 12 h w tyg a po 3 miesiącach zdecyduję czy chce u nich zostać czy nie. Nie była ona taka ciepła jak moja obecma hostka ale dłużej tutaj już nie wytrzymam. Zobaczymy...

wtorek, 22 lutego 2011

;(

Kiedyś skomentowałam bloga Maji,że nie ma tak chwalić swojej host rodzinki bo to dopiero początekb.
Ja swoją też pochwaliłam no i zrobiłam to za szybko.
 Postanowiłam,że ich opuszczę ale jak na razie to jeszcze nie mam za bardzo dokąd pójść także trzymajcie kcikuki abym znalazła coś.
Czemu tak jest,że tyle rodzink wyzyskuję swoję operki ?

niedziela, 13 lutego 2011

Wio.

Dziś miałam swoją pierwszą jazdę tutaj. Po miesięcu czasu życia na końskiej farmie w końcu doczekałam się tego dnia ! Do pełnego szcześcia brakuję mi tylko ładna pogoda. Kurcze zawsze mi mało ale tak na serio to strasznie wieje i jest zimno.
Na początku trza było zacząć od lonżowania spasłej kobyły.

Muka, przechodze razem z nią na dietę ;-) Jest ona pod moją opieką.

Dziś próbowałam się uczyć, nawet mi trochę powychodziło było by fajniej gdyby dzieciaki nie zaczeły w tym samym czasie bawić się w odkurzanie.
Te dzieci są śmieszne, dziś Caroline mówi do hostki 'przygotowałam łyżkę (jedliśmy lody) dla Mariji ale Hafdis musi sobie wziąść sama'. Przekupiłam ją gumami do rzucia. Żartuje sobie, ale w ciągu pierwszego tygodnia te dzieciaki zjadły mi całą dużą paczkę gum z lida która z reguły starcza mi na około miesiąc.
Mam trochę ich zdjęć, zapraszam do oglądania :



środa, 9 lutego 2011

JOBCENTER ;)

Notka powstaję na prośbę Alicji. Najpierw muszę opisać kim jest Ala, jest to prawie bezdomna blondynka która przebywa na terenie Danii z nielegalnym polskim samochodem i studiuję razem ze mną. Jako,że jest ona w trochę nieciekawej sytuacji postanowiłyśmy znaleźć dziś jej pracę i  z zapałem pojechałyśmy do tzw. jobcentrum. Nawet wydrukowałyśmy jej CV a tu zonk. Okazło się,że tutaj się pracy nie szuka i kupa wielka. Spojrzenie tego Pana na nas było widokiem bezcennym.Po czym odesłał nas do strony internetowej. W ostateczności Ala zamieszka w namiocie w moim ogródku.
Mam nadzieję,że się coś znajdzie dla niej.W ostateczności Ala zamieszka w namiocie w moim ogródku. Po Hak skończymy te studia, (w sumie trwają one 4 semestry) to jedziemy razem do Stanów. A jak na razie będziemy się trochę uczyć. Dziś miałyśmy buisness law i trochę wygląda to przerażająco bo kodeksy to dla mnie jakiś kosmos a szczególności po angielsku.
W domu śmiesznie jak zawsze. Polacy wyjechali ale jeszcze przyjadą. Mój host został Stefanką i teraz każdy go tak w domu nazywa. Dziwny z niego facet, chyba poświęce dla niego raz całą notkę.
Czuję się trochę zmęczona codziennie wstaje około 6:30 i w sumie weekendy też jakoś się nie wysypiam bo musze trochę popracować i konie rano karmić. Ale tylko dwa lata takie przede mną. W Polsce miałam lepiej bo nic nie musiał robić ale jakoś nie dawało mi to satysfakcji więc wybrałam się tutaj. Wciąż jest to dla mnie jakąś abstrakcją,że mogę studiować zagranicą. Patrzą na moje realia to jest to nie możliwę a jednak to się dzieję. Zaczyna mi brakować tej beztroski co była w Elblągu, tutaj ta rodzinką mnie trochę ogranicza bo jednak w jakiś sposób jestem uwiązana z nimi. Ale mam nadzieję,że niedługo to jakieś od reaguję. Czekam jak Janek dostanie nowe mieszkanie i wtedy będę miała lokum w Roskilde. Polska wódka czeka na parapetówe.

Dziś złapałam stopa do domu bo mój autobuś po południu nie jeździ do mojego domu i będę musiała chodzić jakieś 2 km każdego dnia aby dostać się do domu po szkolę. Rano nie ma problemu bo mam autobus koło moich drzwi i tylko pomacham i się zatrzymuję ale nie działa to w drugą stronę także trochę kicha ale mam nadzieję,że będzie udawało mi się łapać te stopy. Kobieta chyba się zdziwiła,że ktoś na tym kawałku łapie stopa na początku pojechała dalej ale potem żal jej się mnie zrobiło cofneła się i zabrała biedne dziecko.

Radujcie się kolejną porcją zdjęć:




czwartek, 3 lutego 2011

Komentarze

Mam dwa komentarze ; ) Cieszę się,że ktoś to czyta.
Szkoła jest fajna, czuję się jak w prywatnej szkole. Bardzo mało nas, to ma jakieś plusy jak i minusy. Na dzień dzisiejszy trudno mi to określić. Pisałam o całym systemie smsowym abyśmy o wszystkim wiedzieli aczkolwiek dziś czekaliśmy na nauczyciela dwie godziny bo było jakieś nieporozumienie. On jest też nowy i jeszcze we wszystkim też się nie orientuję. Powiedział,że za to czekanie wynagordzi to nam jakimiś smakołykami. Hmmm...ciekawe. Swoją drogą boję sie trochę o te lekcję z nim. Jest on bardzo miły i w ogóle. Spoko facet ale mówi strasznie nie wyraźnie. Także zajęcia z nim strasznie mnie męczą bo muszę sie skupić nad tym co mówi. Ale pewnie to przyjdzie z czasem i będzie łatwiej.
A co do klasy to paczka polaków jest super, bułgarzy i meksykanin też ale chińczycy są jacyś dziwni.
Z dunką nie wiadomo nic bo jeżeli zaliczy semstr to będzie dalej na linii duńskiej i zostawi nas.
Już wiem,że będzie trochę cieżko z tymi dojazami bo dziennie będę poświęcała na nie 2h, trochę kicha ale nie mogę narzekać.
Poznałam Pana autobusiarza który jest z Libanu i mówi 6 językami płynnie i jeździ sobie autobusem w Danii. W Polsce to by był niewiadomo kim a tutaj jest zwykłym kierowcą i jest szczęśliwy. Wiedzie,że tu w pociagach jest internet, hehe. Będę musiała sobie kupić notebooka bo nie wyobrażam sobie codziennie targać mojego dużego laptopa. Wymyślę coś ale na razie to nie mam zbytnio kasy. Wkurza mnie to że dla mnie wszystkie jest tu takie drogie. Ale tak naprawdę to jest tutaj stosunkowo wszystko tańsze do tego ile na to pracujesz. Najpierw trza umieć duński i skończyć studia a potem się zobaczy.
Mój plan jest taki aby zdobyć yellow card i zapisać się na ten duński abym mogła jakąś zacząć się rozwijać w tym kierunku bo jak na razie to kicha. Język maskara gdybym miała chociaż jakieś podstawy to było o wiele łatwiej.
Chciałam jeszcze napisać,że mam fajnych polaków w grupie i mam nadzieję,że nasza relacja będzie się dobrze układać bo naprawdę widać to,że fajnymi ludźmi są.
Pozdrawiam,
Maria

wtorek, 1 lutego 2011

Edukacja !

Zaczełam szkołę ;) Bardzo bardzo pozytywnie. Jest ona bardzo nowoczesna i przyjazna. Nie jest wielka ale też nie jest mała. Wszędzie komputery i też zalecane jest noszenie swojego laptopa. Darmowe drukowanie i wszystko co z tym związane każdy ma swój kod, może wysalać coś do serwera z domu a potem sobie to w szkole wydrukować. W Elblągu dużo kasy pochłaniało kserowanie. Będziemy dostawali smsy jak nię bedzie jakiś zajęć czy cuś. O wszystkim będą nas imformować. Jest jakiś specjalny system esemesowy, fajne co nie ? A jutro mamy zabrać nasze komputery i będą nas wprowadzać do duńskiego USOSA ;)
Nie ma porównania między wprowadzeniem do szkoły w Elblągu a tutaj. Było rozpoczęcie i jakaś tam przemowa dyrektora ale to było szybko i nie nudne. Nie wiem jak wprowadzają duńczyków do tej szkoły ale naprawdę jak na razie jestem pod ogromnym wrażeniem.
Klasę mam spoko, 4 polaków, bułgarzy, chinczycy, mongołka,meksykanin (jest bardzo przystojny jeżeli ktoś gustuję w szatynach) i mamy jedną dunkę. Mam nadzieję,że dzięki niej poznamy młodych duńczyków bo podobno oni tak sami nie chcą się integrować z obcokrajowcami a wiadmo my też sami nie podjedziemy do nich. Także dunka ma coś zoorganizować i mam nadzieję,że już niedługo udamy się na jakąś impreze integracyjną.
Calsberg dla studentów kosztuję 5 zł to samo co w Polsce. To jest 10 koron a tu na godzine masz minimum 100 koron wiec jak godzine pracujęsz masz 10 piw. Ale najpierw musisz mieć tą pracę.
Ja jestem zadowolona z mojej rodzinki. Miałam z nimi umówę,że tylko sobie u nich mieszkam i pomogam jak mam czas a na rozpoczęcie roku dostałam 1000 koron. Nie musieli mi tego dawać, sami z siebie to zrobili. Co prawda dużo ostatnio im pomogłam ale co nie zmienia faktu,że już nie długo nie będę tak dyspozycyjna. Naprawdę wszystko się super układa tylko pozbyłabym się tej Islandki. Wkurza mnie ona.
Weźcie ją gdzieś !
Wciąż czekam na jakieś komentarze !!!!

niedziela, 30 stycznia 2011

SZKOŁA ! naukę czas zacząć ;)

Jutro szkoła!
Dużo się wydarzyło i robi się tutaj coraz bardziej ciekawie :P
Przyjechało 5 polaków, przyjechali pijani i się ich trochę przestraszyłam. Ale spoko ludzie, jest śmiesznie.Lecą takie grypsy,że cały czas nie mogę ze śmiechu. Jestem głównym tłumaczem.
Dziś Stephan opwiadał niby coś śmiesznego, nam się to nie wydało śmieszne wieć mówie do nich chłopaki udawajmy,że się śmieszymy i nagle wszyscy wybuchli sztucznym śmiechem a potem się śmieliśmy z tego śmiechu i jeszcze bardziej się śmieliśmy. Komizm sytuacji-boski. W ogóle aż brzuch mnie boli od śmiania się. Ogólnie to umierałam ostatnio, bardzo źle się czułam. Zaraziłam się od dzieciaków.
Wydaję mi się,że mam naprawdę luzacką rodzinkę. Host może jest trochę dziwny ale spoko Maria go ogarnie.
A teraz daje wam więcej zdjęć :
                                          Kolejne koty
                                         Malou


Trzymajcie za mnie jutro kciuki !