niedziela, 8 maja 2011

dużo tego

A więc tak, nie pisałam nic ponieważ byłam bardzo zła na tą całą dziwną Danie. Miałyśmy z Matyldą ogromnego pecha podczas jej pobytu. Najpierw biedna Matylda z Kopenhagi do Roskilde przeszła z buty, potem nasz couch surfer okazał się beznadziejny a na koniec każda z nas dostała mandat na 400 zł. Także miałam załamanie nerwowe po tym całym weekendzie. Ale teraz jak na to patrzę to było naprawdę super.

                                           Zmęczona Matylda po ciężkiej podróży do Marii.
                                           Dostać mandat czy nie?
                                          Panowie Grajkowie.
                                            Też lubię groszek.
                                           Prawie jak Gdańsk.
                                           Dzięki niej powstała Zealandia.
                                        Każdemu królowi stawiają tutaj pomnik.(Btw. czy ktoś wie jak obrócić te               zdjęcie?)
                                            Mała Syrenka, odpoczywa sobie po podróży do Chin.

Wracając do mojego załamania nerwowego to przeszło o no po tym jak niespodziewanie wyszło spotkanie z  Kamile. Kolesia poznałam jakiś rok temu przez internet i od czasu do czasu gadaliśmy a jakiś miesiąc temu stwierdziliśmy, że zostaniemy skajpowymi przyjaciółmi i chyba ze 2 razy gadaliśmy przez skypa na webcamach. Poczym z jakiś tydzień temu on mi napisał, że będzie w Kopenhadze, ja myślałam, że on sobie jaja robi więc w ogóle mu w to nie wierzyłam. Nie przyszło mi naprawdę do głowy, że on sobie nie żartuję.
W czwartek bo mojej pięknej kolacji z moją nawiedzoną hostką wchodzę na facebooka no i Kamil do mnie piszę, że jest w Kopenhadze. Znów sobie myślę, że mi wkręca a on zaczyna mi duńskimi literkami zarzucać i naprawdę mówi, że w niej jest. Nie wiedziałam co myśleć, w końcu zadecydowałam jechać na wariata do Kopenhagi, pożyczyłam bilet od hosta (musiałam przed 12 go zwrócić bo przez ten tydzień mieszkam z hostką a host mieszka w jej biurze a na rano biletu do pracy potrzebował). Przyjechałam do tej Kopenhagi i umówiłam się z nim koło mcdonlada, czekałam jakieś 15 minut na niego i już czuła się wrobiona, myślałam, że naprawdę mnie wkręcił. Po czym zjawiła się jego osoba. Przyjechali rowerami po mnie i dostałam piękny różowy rowerek. Ale słuchacie tego co teraz wam napiszę !  Dostałam prawię pracę w Kopenhadze w wypożyczalni rowerów na wakacje, po przyjeździe z Polski muszę tylko wstawić się na dzień próbny. A Kamil i jego ekipa właśnie wypożyczyli rowery ze sklepu w którym ja na 80 % będę pracować ! To jeszcze nie koniec, pojechaliśmy do ich couch surfera i on okazał się chłopakiem u którego ja z Matyldą mogłyśmy też skorzystać z kanapy ale wybrałam naszego zjebanego hosta. Czy to wszystko nie jest dziwne ? Życie jest niesamowite. Spotkałam się z ekipą Kamila, przyjechali oni stopem z Polski przez Amsterdam do Danii. Bardzo fajni ludzie, tylko niestety nie dane nam było dużo czasu bo musiałam oddać hostowi ten głupi bilet.
Ale wieczór zalicza się do wieczorów super udanych, dzięki któremu udało mi się naładować akumulatory na życie w tym ciężkim jak kilo gwoździ kraju :D
Wczoraj za to moje jedno z host dzieci miało bierzmowanie to jest tutaj takie coś jak u nas pierwsza komunia. Ale najśmieszniejszy jest ten fakt, że do kościoła mogło przyjść tylko 8 osób z rodziny. Świętowanie tego dnia odbyło się w restauracji i nawet fajnie było. Siedziałam koło takiego fajnego anglika, super koleś szkoda, że ma tylko żonę i 2 dzieci. Zmyłam się wcześniej ponieważ przez okno restauracji zobaczyłam siedzącą Alę i oczywiście do niej wybiegłam i zostawiłam całą moją rodzinkę. Tego dnia było zaplanowane,że idziemy się uczyć do egzaminów z Łukaszem więc spotkaliśmy się z nim w moim host domku ale oczywiście z nauki nic nie wyszło. Trza się zebrać do nauki Maria !
Jak opuszczałam restaurację to host dał mi bilet i mówi have fun. Więc jak już Ala była w Roskilde to stwierdziłyśmy, że po naszej 'nauce' jedziemy do Kopenhagi gdzieś. Maria znalazła jakiś bar który obchodził 3 urodziny więc stwierdziłyśmy, że tam jedziemy. Bar okazał się barem dla gejów i wyobraźcie sobie reakcję jak Maria zapytała ludzi o bar Jolene. Byłyśmy tak chwilę, wypiłyśmy piwo i ukradłyśmy trochę lizaków a potem pojechaliśmy do jakiegoś innego. Już nie gejowskiego. A dziś zaplanowałyśmy, że robimy piknik w Roskilde więc muszę lecieć i zacząć coś przygotowywać.

ZA 5 DNI POLSKA !

3 komentarze:

  1. do nauki, a nie jeździsz po świecie :D fajnie, że poznajesz coraz to nowych ludzi :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Maria w czepku urodzona :)
    Zaraża wszystkich swoim optymizmem i od razu robote jej proponują :)
    Pozytywnie

    OdpowiedzUsuń
  3. To zdjęcie "prawie jak w Gdańsku" jest swietne ! :)

    OdpowiedzUsuń