wtorek, 26 kwietnia 2011

Wolne, wolne i po wolnym.

Zatytułowałam tak posta, ponieważ nie mogę nazwać tego co tu było świętami.
Dziś rozpoczęła się szara rzeczywistość, cały dom posprzątany a zaraz przychodzi Łukasz i siadamy do statystyki. Jak zaliczę ten semestr w pierwszym terminie  to będzie cud. Jest tyle ciekawszych rzeczy od marketingu przecież.

Wczoraj na zakończenie mojej przerwy świątecznej spotkałam się z Ianem. Znaczy to on bardziej spotkał się ze mną bo on był pomysłodawcą dnia. Zapytał się czy nie chcę jechać z nim i jego kolegą na ryby. Jednym mankamentem tego wyjazdy było to,że musiałam zgodzić się poczuć wiatr we włosach na jego motorze. Obiecał mi,że przeżyję ten wyjazd i tak właśnie się stało. JESTEM ŻYWA !!
Całe życie przefrunęło mi przed oczami ale warto było i tak jak warto. Poza tym w drodze powrotnej nie było już tak strasznie.
Popatrzcie na te zdjęcia i zrozumiecie czemu warto było narażać własne życie (chociaż nie byłam świadoma,że dla takiego celu je narażam)

Zdjęcia zostały ukradzione z jakiś stron internetowych ponieważ jechałam w nieświadomości i nawet nie przyszło mi do głowy aby na ryby zabrać aparat. A jeżeli chodzi o ryby to obyło się bez nich bo jakoś Maria im szczęścia nie przyniosła. Co prawda skończyło się na tym, że Kristian (kolega Iana) kupił sobie małą rybkę do swojego akwarium więc aż takiej tragedii nie ma. A dzień oczywiście zakończył popisem kulinarny Iana. On potrafi zrobić coś z niczego. Uwielbiam jego kuchnię a niestety wszystko w boczki idzie. Ach.

A teraz tylko czekam kiedy Matylda u mnie zawita !

1 komentarz: