wtorek, 26 kwietnia 2011

Wolne, wolne i po wolnym.

Zatytułowałam tak posta, ponieważ nie mogę nazwać tego co tu było świętami.
Dziś rozpoczęła się szara rzeczywistość, cały dom posprzątany a zaraz przychodzi Łukasz i siadamy do statystyki. Jak zaliczę ten semestr w pierwszym terminie  to będzie cud. Jest tyle ciekawszych rzeczy od marketingu przecież.

Wczoraj na zakończenie mojej przerwy świątecznej spotkałam się z Ianem. Znaczy to on bardziej spotkał się ze mną bo on był pomysłodawcą dnia. Zapytał się czy nie chcę jechać z nim i jego kolegą na ryby. Jednym mankamentem tego wyjazdy było to,że musiałam zgodzić się poczuć wiatr we włosach na jego motorze. Obiecał mi,że przeżyję ten wyjazd i tak właśnie się stało. JESTEM ŻYWA !!
Całe życie przefrunęło mi przed oczami ale warto było i tak jak warto. Poza tym w drodze powrotnej nie było już tak strasznie.
Popatrzcie na te zdjęcia i zrozumiecie czemu warto było narażać własne życie (chociaż nie byłam świadoma,że dla takiego celu je narażam)

Zdjęcia zostały ukradzione z jakiś stron internetowych ponieważ jechałam w nieświadomości i nawet nie przyszło mi do głowy aby na ryby zabrać aparat. A jeżeli chodzi o ryby to obyło się bez nich bo jakoś Maria im szczęścia nie przyniosła. Co prawda skończyło się na tym, że Kristian (kolega Iana) kupił sobie małą rybkę do swojego akwarium więc aż takiej tragedii nie ma. A dzień oczywiście zakończył popisem kulinarny Iana. On potrafi zrobić coś z niczego. Uwielbiam jego kuchnię a niestety wszystko w boczki idzie. Ach.

A teraz tylko czekam kiedy Matylda u mnie zawita !

niedziela, 24 kwietnia 2011

Wielkanoc.

Nie czuję jej zupełnie, oprócz tego że mam wolne od tygodnia.
W piątek próbowałam robić statystyki z Łukaszem ale coś słabo nam szło. Przegadaliśmy większość czasu a potem spotkałam się z Niną i spędziłyśmy wieczór w super pubie, który nazywa się Gimle. Wróciłam do domu o 2 w nocy a już o 8 byłam na nogach bo jechałam do tej stajni pomóc. Bardzo miła atmosfera tam panuję, pomogłam trochę ale nie chciało mi się jeździć. Potem złapałam pięknego stopa do samego Roskilde, goście specjalnie wjechali ze mną do miasta. W maju mają zamiar odwiedzić Polskie, w ogóle spotkałam wiele ludzi którzy chcą odwiedzać Polskie i wiele ludzi których już w niej było. I każdy mówi do mnie ale tanio jest w Twoim kraju. No tak w porównaniu do tego ile tutaj wszystko kosztuję to Polska jest dla nich rajem. Niech tylko spróbują w tym raju żyć, to od razu okaże się że w porównaniu do zarobków to nic nie jest taniego w Polsce.
Host powiedział do mnie,że jak chce to mogę zaprosić kogoś na kolację, bo jego każdy kogoś zaprasza. A, że w sobotę byłam umówiona z Bjerke na rowery to w zamian tego zaprosiłam go na kolację. Chciałam Iana zaprosić ale on był w pracy. Miała mieszane uczucia co do Bjerke bo tylko raz się z nim spotkałam i poszliśmy na dłuuugi spacer. Poznałam go też przez CS a teraz Ian ma w planie rozwinąć działanie CS a naszym małym Roskilde. Naszym ? Hmm...lubię Roskilde ale nie wiem czy mogę je określić mianem mojego miasta ;)
Wracając do tej kolacji to się trochę stresowałam bo nie wiedziałam jak to będzie. Nie mam wcale dobrych kontaktów z tą rodzinką, z dzieciakami wcale nie gadam. I potem jeszcze myślałam sobie, że powinnam zaprosić może Łukasza bo to też Polak i może będzie ciekawiej niż Bjerka którego wcale nie znam. Ale było już pozamiatane i było bardzo fajnie. Dziewczyny go zagadały, pomogliśmy przy przygotowywaniu kolacji, graliśmy w kalambury. Potem gadaliśmy i tak minął sobotni wieczór.
Muszę napisać, że bardzo się cieszę z tego że nie mieszkam już u tamtej poprzedniej rodzinki. Moje życie tutaj jest o wiele ciekawsze i jeszcze teraz mam konie kiedy tylko chcę. Także tylko żyć pełną parą i nic więcej nie potrzeba.

Ogłaszam wszem i wobec, że Matylda właśnie rozpoczyna swoją autostopową podróż do Marii. Przyjedzie w okolicy czwartku-piątku najprawdopodobniej. W sobotę rano jedziemy do Kopenhagi i tam spotkamy się z Rune, który oprowadzi nas po tym pięknym mieście i użyczy nam swojej kanapy. CS jest wspaniały.

Także życzę wszystkim smacznego jajka i czego tam sobie jeszcze życzycie !

piątek, 22 kwietnia 2011

brak

Od poniedziałku zaczęła się przerwa świąteczna. Pojechałam do tej stajni, liczyłam na jakąś małą stajenkę, na nic specjalnego. Ale to co zobaczyłam przypomniało mi,że znajduję się w Danii a nie w Polsce ;D
2 duże halę, ok 50 koni, step machine i wiele innych gadżetów. Okazało się,że znajduję się w stajni dresażowej.
Nie widziała w jednym miejscu tylu pięknych koni. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie. Mogę tam spędzać wolne i chwile i w dodatku nie muszę płacić za jazdy więc jest bardzo spoko.

Ostatnio jedno z moich host dzieciaków miała chrzest, było małe zamieszanie ale wcale nie takie duże. Jakieś 13 osób na lunchu. Pojechałam z nimi do kościoła, jestem już przyzwyczajona do widoków kobiety za ołtarzem. Ale jak to widzę to wciąż budzą się we mnie jakieś mieszane uczucia. Nie wiem, dziwnie jak mi kobieta za ołtarzem stoi.
Na całą ceremonie przyjechała również ich poprzednia au pair. Filipinka i mówiła mi same dobre rzeczy na temat tej rodzinki. Więc teraz nie boję się powiedzieć,że trafiłam na dobrą rodzinkę. Co prawda może w okres nie trafiłam ale zawsze coś. Poza tym usłyszałam od swoje host mamy komplementy, chwaliła mnie do innych ludzi. Hahaha. Jeszcze moja ex-host mama z Irlandii napisała,że teraz szukają au pair i że ciężko im znaleźć kogoś tak dobrego jak ja ;-) Może ktoś chce być z Was au pair w Irlandzkiej rodzinnie od końca maja do września. Rodzinka spoko ale teraz mają dwójkę dzieci i w tym jedną w maju będzie miała 5 miesięcy ale jak ktoś chętny to mogę dać namiary.

Co tu jeszcze napisać. A wiem, ostatnio spędziłam 3 dni na czytaniu dwóch blogów na które natrafiłam przez przypadek i nie omieszkam ich tutaj 'zareklamować'
http://andzia-i-nieborak.blog.onet.pl/ naprawdę polecam tego bloga, czyta się to jak 'dobrą' książkę. Trzymam kciuku za Andzię, jest ona niesamowitą osobistością. A tutaj kolejny link do bloga nasyconego niesamowitą miłością matczyną: http://www.kochamylaure.pl/
I taka mała dygresja na temat mojego bloga. Mimo tego,że spędzam wiele godzin przed komputerem to bardzo ciężko zamieścić mi tutaj jakiegoś posta. A Pani Emilka mimo tego,że walczy ciężko każdego dnia o życie swojego dziecka to ma jeszcze czas na pisanie. Dzięki temu też wiele dobrego się wydarzyło w jej życiu i dużo zawdzięcza temu blogowi. Ale ja jak jestem zmęczona to nawet nie myślę o pisaniu tutaj czegokolwiek. Co prawda ja sobie tutaj wiodę niebiańskie życie, nie muszę się o nic martwić i poza tym mojego bloga nie można porównywać. W każdym bądź razie polecam do czytania i może ktoś w jakiś sposób może pomóc. Wiem, że blog jest tłumaczony w wersji angielskiej także może pokażcie go swoim host rodziną a ja sama coś postaram się wykombinować tutaj w Danii.
To jest żałosne, że rodzice chorych dzieci nie mogą liczyć na pomoc własnego państwa. Tutaj w Danii nawet stałe aparaty dla dzieci są refundowane. Coraz częściej przychodzi mi ta myśl,że do Polski nie ma co wracać.
Będę tutaj wiodła godniejsze a przede wszystkim spokojniejsze życie jako sprzątaczka niż robiąc coś bardziej ambitnego w Polsce. Zauważyłam też tendencję tego, że Polacy nie przyznają się Polakami w miejscach publicznych. Byłam raz z wujkiem w sklepie i kazał mi przestać mówić po polsku. Zupełnie tego nie rozumiem...

niedziela, 17 kwietnia 2011

Dawno nic nie pisałam. Tydzień temu dowiedziałam się,że moja rodzinka się rozwodzi. Moja hostka się od nas wyprowadziła. Ach ci Duńczycy...także teraz mieszkam z ojcem i dziećmi. Jest spoko, lubię mojego hosta. Wole z nim mieszkać niż z nią. Co prawda musimy jakoś to przeorganizować bo są duże braki w lodówce etc. Tam gdzie problemy tam i Maria. Będę przyglądała się temu jak dwoje obcych dla mnie ludzi się rozwodzi. Mieszkałam już z trzema host rodzinami plus do tego mam swoją rodzinę. Nie długo zostanę specem od rodzin. W ogóle stwierdziłam,że mogę być koordynatorem operek. Jak jakaś operka będzie miała problem może do mnie dzwonić. Bycie operką jest śmieszne. Stwierdziłam, że mogę założyć też agancję au pair ponieważ wysyłam moją siostrę i Kasię do Irlandii. Będą tam summer au pair. Mam nadzieję,że ich rodziny w trakcie nie postanowią się rozwieść ;-) Raczej ich rodzinki są spoko, dla jednej rok temu robiłam babysittingi.

Załapałam doła ostatnio, zaczęłam tęsknić za domem czy co. Nie wiem sama ale dziś już się lepiej czuję. Miałam spędzić ten weekend z Ianem w Szwecji ale jakoś coś mi mówiło, że nie mam jechać. Powiedziałam mu dzień przed, że nie mogę. Z jednej strony bardzo chciałam jechać a z jednej strony nie wiem. Dziwne to było. Za to z nudów wpadłam na super pomysł. Tęsknie za końmi a tutaj jest ich mnóstwo i tak sobie myślę,że na pewno gdzieś mogę jeździć za free. I wiecie co w okolicy 20 km ( około 30 minut transportem miejskim) jest około 20 stajni! Więc Maria wysłała do nich wszystkich maila,że szuka jazdy za pracę i tak o to znalazłam jedną profesjonalną stajnię gdzie będę pomagać i za to jeździć ! Jadę tam już jutro. Mogę się tutaj dużo nauczyć jeżeli chodzi o konie. Polsce wiele brakuję do Danii.
Nawet napisałam mojej ex-hostce, że nudzę się w weekendy i chętnie do nich przyjadę i pomogę ale widocznie nie chce mnie widzieć. Nie to nie, znalazłam sobie lepszą opcję ale też jest niedaleko tego miejsca gdzie wcześniej mieszkałam więc pewnie one się znają.

W zeszłym tygodniu zaczęłam kurs duńskiego. Na 14 osób jest 5 polaków, Polacy są wszędzie ;) Mamy fajnego nauczyciela i mam nadzieję,że teraz ruszę z tym dziwnym językiem do przodu.
W poprzednim poście pisałam o show. Pojechaliśmy tam w 5 i tylko jedna osoba- Ian, rozumiała duński więc było zabawnie. Fajnie zobaczyć jak to wszystko wygląda tam, zupełnie inaczej niż w telewizji.  Jeszcze fajniej było by rozumieć Pana Włodzireja który cały czas rozbawiał publiczność. Ludzie się cały czas śmieli.
Dostaliśmy darmowe piwo a potem przez 3 h nie mogliśmy się ruszać z miejsca. Bardzo mądre to było.

Nie wiem co jeszcze pisać, to na tyle. Zostały mi jeszcze jakieś łącznie 2 tygodnie szkoły, Polska a potem egzaminy. Nie jestem do nich zupełnie przygotowana. Jak je zdam to będzie cud a jeżeli nie zdam to i tak w Danii zostaję. Do Polski na razie nie mam po co wracać. Ale miejmy nadzieję,że tutaj w Danii cuda się też zdarzają.
Na zakończenie napiszę coś co zaobserwowałam tutaj a mianowicie Duńczycy są bardzo egoistyczni i wszystko kręci się w okół pieniędzy i tego jak najłatwiej pozbyć się problemy. Ale i tak ich lubię.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Weekendy.


Wczoraj dostałam propozycję mieszkania w centrum Kopenhagi i trochę lepszej pracy. Ale zrezygnowałam z tego ale może w przyszłości będę mogła robić jakieś babysittingi dla tej kobiety i jej przyjaciół.  Stwierdziłam,że jestem w dobrej sytuacji i nie chce zmian jak na razie. A na dodatek mój host tata powiedział ,że załatwi dla mnie taka kartę na wszystkie zony (czyli połowę zelandii) gdzie będę mogła podróżować za darmo w weekendy i wieczorami. On używa tego do pracy ale jak on nie będzie potrzebował to bez problemu ja mogę z tego skorzystać. Uradowało mnie to bo to oznacza,że mogę jeździć do Kopenhagi kiedy chce. A na dodatek powiem jeszcze że bilet w dwie strony ode mnie kosztuje ok 55 zł (mieszkam tylko 20 minut drogi pociągiem od Kopenhagi).Także zaoszczędzę trochę.
I co najważniejsze dostałam mój CPR numer co mi daję normalne życie w Danii. Dzięki temu mogę zacząć kurs duńskiego i wiele innych rzeczy będzie mi dane.
W sobotę poszłam posprzątać jej biuro, potem spotkałam się z Ianem. Pojechaliśmy do przystani, on na rolkach ja na rowerze. Mam normalny rower w końcu! On jest morsem i jeździ tam często aby popływać sobie. Ale wiecie co jest najbardziej krępujące tutaj dla mnie wśród tych morsów,że oni normalnie kąpią się nago.
 Ian specjalnie wziął spodenki bo powiedziałam,że nie mam ochoty oglądać go nago. Mnóstwo ludzi dookoła, dzieci i wszystko. A Ci sobie normalnie paradują jak Adam i Ewa. Tutaj oni sobie żyją totalnie na lajcie. Niczym się zupełnie nie przejmują, rozwiązują problemy bardzo łatwo. Nikt z duńczyków się nie przemęcza.
Potem pojechaliśmy do niego na kolację, zrobiliśmy ją razem a ja jeszcze zrobiłam ciasto dla Amerykańskiej pary którą Ian gościł na noc. Rozmawiałam z nimi chwilę, bardzo mili i smakowało im moje ciasto. Dziś on gości dziewczynę z Estonii i też zostałam zaproszona na kolację razem z nimi. Także jestem pewna,że dzisiejszy wieczór będzie udany. Bardzo cieszę się,że go poznałam, dzięki temu moje życie tutaj jest ciekawsze. On jest harcerzem i jego drużyna ma dwa domy harcerskie w Szwecji i zaproponował mi,że za dwa tygodnie mogę z nimi pojechać tam i pomóc w przygotowaniach na sezon.Także jak wszystko pójdzie dobrze to pojadę może do Szwecji, hehe.
Moja hostka zabukowałam mi bilety na show w Kopenhadze, które będzie w czwartek. Tutaj macie link do tego co będę oglądać:







Jadę tam z Hafdis, Alicją, Ianem i jeszcze jakąś jego koleżanką. Także będziemy mieli dwóch tłumaczów duńskich ;-) Ten język jest bardzo bardzo dziwny.

Macie tutaj zdjęcia:


Ian, człowiek którego poznałam na CS